Choć do Częstochowy wybraliśmy się w przeddzień Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, to w planie naszej podróży wcale nie ma Sanktuarium. Mijamy falę pielgrzymów a nasza mapa i zapiski kierują nas do obiektów i realizacji wybitnych, najpiękniejszych powstałych w okresie PRL-u, bo Częstochowa to nie tylko Jasna Góra. Prowadzą nas właściwie sylwetki dwóch artystów – niezwykle oryginalnych, wszechstronnych, którzy całe życie poświęcili ukochanej Częstochowie, realizując tam swoje prace artystyczne i projektowe.
Pani Kowalska od pana Włodzimierza
Pierwszy z nich to Włodzimierz Ściegienny, architekt i artysta plastyk, któremu Częstochowa zawdzięcza takie obiekty jak fontanna zwana „Panią Kowalską”, pawilony wystaw „Cepelia”, Pałac Ślubów czy wieżowce przy al. Armii Krajowej. Ściegienny urodził się w 1921 roku – jak możecie już podejrzewać – właśnie w Częstochowie. Malarstwo i architekturę studiował w pełnym perspektyw Krakowie pod okiem najwybitniejszych profesorek i profesorów, jednak po ukończeniu nauki postanowił powrócić do ukochanego rodzinnego miasta. Pracował w Miasto-projekcie Częstochowa na stanowisku kierownika pracowni projektowej. Był członkiem ZPAP i SARP. Posiadał status architekta-twórcy, przyznany w 1981 roku przez Ministra Kultury. Zakres jego zainteresowań był tak wielki, że czuł ciągłą potrzebę poszukiwań własnego stylu i środków wypowiedzi artystycznych w wielu kierunkach sztuki: malarstwie sztalugowym, polichromii ściennej, rysunku, grafice, rzeźbie i architekturze.
Zanim jednak przejdziemy do budynków autorstwa Ściegiennego, czyli pokaźnych, dużych realizacji, zatrzymajmy się na skwerze przy ul. Waszyngtona, zwanym obecnie Skwerem Solidarności. Znajduje się tu charakterystyczna fontanna z kobietą o dwóch twarzach – „Pani Kowalska”. Unikatowy element przestrzeni miejskiej Częstochowy. Bardzo lubiany przez mieszkanki i mieszkańców. A przynajmniej takie ciepłe uczucia budziła pierwotna wersja autorstwa Ściegiennego, która jednak zmieniła charakter w wyniku przebudowy w 2007 roku.
W 1964 roku Włodzimierz Ściegienny na zlecenie ówczesnych władz wykonał w czynie społecznym obiekt, który miał zdobić reprezentacyjny skwer przed gmachem Urzędu Miejskiego w Częstochowie. Projekt Ściegiennego obejmował podłużny basen z wodotryskiem oraz umieszczoną na cokole z boku basenu rzeźbę – jak opisuje pracę Emilia Malec-Zięba w artykule poświęconym temu obiektowi, który ukazał się w „Journal of Urban Ethnology 20/22”. – Fontannę tworzyła niecka wypełniona wodą, z pokrytym mozaiką dnem, do której łukiem wpadały bicze wody, a także ulokowana na brzegu rzeźba siedzącej kobiety. Wspornikowy kołnierz basenu wykonano z żelbetu, powierzchnię wykończono kamieniem, a dno basenu wyłożono terakotą o formacie malutkich kostek, które tworzyły ornament przedstawiający kształty zwierząt wodnych: różnych ryb, raka, żółwia. Najwięcej emocji budziła od początku rzeźba w całości obłożona malutką białą kostką majolikową. Autor projektu własnoręcznie wykonał zarówno rzeźbę, jak i mozaiki pokrywające dno fontann. Jak zawsze pomagała mu w tym procesie żona – Karolina Ściegienny. „Pani Kowalska” w plażowej, zmysłowej czy też dla niektórych wręcz uwodzicielskiej pozie niczym nimfa o dwóch twarzach intrygowała, inspirowała, była obiektem anegdot, a nawet kłótni. Zarówno o to, co symbolizuje jej „dwulicowość”, jak i kogo przedstawia. Czy pochodzącą z Częstochowy Kalinę Jędrusik, czy może żonę ówczesnego Przewodniczącego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Tadeusza Kowalskiego, na którego zlecenie fontanna powstała.
Nie rozstrzygając, kto był muzą Ściegiennego, z różnymi teoriami w głowie, odwiedzamy następnie pawilony wystaw „Cepelia” znajdujące się przy al. Najświętszej Maryi Panny 64 i będące najbardziej znaną realizacją Ściegiennego. Pawilony powstały w latach 1968–1974 i od momentu otwarcia budziły podziw, zaskakując swoją nowoczesnością. Dziś, mimo zniszczenia, wciąż zachwycają. Co takiego jest w tym trzykondygnacyjnym budynku o geometrycznej strukturze, że trudno przejść obok niego obojętnie? Kubiczne elementy, charakterystyczna kolorowa mozaika na elewacji, z brył lanego szkła ułożonych w pionowe pasy, które budzą skojarzenia z ludowymi pasiakami, mieniąca się w fascynujący sposób w słońcu, kusząca kolorami i błyskami? Być może. Do stworzenia mozaiki Ściegienny wykorzystał odpady szklane z okolicznych hut szkła – w ten sposób, podobnie jak inni twórcy z tego okresu, radził sobie z brakami materiałów. A może jak magnes działają szklane elewacje pozwalające na bezpośredni kontakt wnętrza Cepelii – na które składały się cztery sale ekspozycyjne i trzy handlowe, sala konferencyjna, kawiarnia i wiele różnych pomieszczeń pomocniczych – z tym, co na zewnątrz? Niewątpliwie walorem formy architektonicznej tego obiektu jest właśnie wzajemne przenikanie się przestrzeni, elementów kompozycji, uzyskane dzięki dużym przeszkleniom. Cudowne wizualnie, ale i bardzo funkcjonalne. Nic zatem dziwnego, że mimo upływu lat, budynek Cepelii wciąż żywy jest w pamięci częstochowian i częstochowianek – budzi wiele dobrych wspomnień.
Następnie tropem modernistycznej architektury w Częstochowie nasze kroki kierujemy na ulicę Focha 19/21, gdzie znajduje się Pałac Ślubów – czyli częstochowski Urząd Stanu Cywilnego – ostatni zrealizowany projekt Włodzimierza Ściegiennego. Powstał w 1987 roku i jest jednym z najbardziej reprezentacyjnych i oryginalnych budynków w mieście – intryguje jego odważna, okrągła bryła. Taka forma wpisywała się doskonale w pierwotny kształt placu. Niestety, jak to często bywa, otoczenie zaburzył supermarket, który postawiono w pobliżu.
Skupmy się więc na samym budynku – trzykondygnacyjnej rotundzie, która swoim kształtem przywodzi na myśl tarczę piły zębatej czy element sokowirówki, którą podzielono na 24 sekcje dzielące rytmicznie elewację. Każdy z elementów, wycinków okręgu, był wyznacznikiem podziału wnętrza. W kształt ten został precyzyjnie wpisany rozbudowany program funkcjonalny. W przyziemiu było archiwum i liczne pomieszczenia gospodarcze, na parterze znajdowały się główny hall z centralnie ulokowaną klatką schodową, pomieszczenia administracyjne, szatnia, sale toastów, kwiaciarnia, punkt foto, a na piętrze reprezentacyjne foyer, sale ślubów, sala imion, kawiarnia – jak opisywał obiekt Bartłomiej Romanek w artykule „Modernizm pod Jasną Górą” na łamach „Dziennika Zachodniego.
Po pałacu oprowadza nas Rafał Bednarz, obecny kierownik USC, który opowiada bardzo szczegółowo i z pasją o jego historii, wprowadza do każdej sali, prowadzi krętymi korytarzami niewidocznymi na co dzień dla zwiedzających, zwraca uwagę na zachwycające detale i szczegóły. Orientujemy się szybko, że Włodzimierz Ściegienny jak zwykle zajął się i tą realizacją totalnie, kompleksowo – od projektu architektonicznego po wystrój wnętrz i plastyczne detale. Bez wątpienia elementem charakterystycznym Pałacu Ślubów jest znajdujący się w hallu 12-metrowy żyrandol ze szklanych rurek, który robi ogromne wrażenie. Nie mniej jednak czarujące są witraże w oknach na piętrze czy płaskorzeźby (np. „Orszak weselny”) autorstwa artystki Karoliny Ściegienny, która często współpracowała z mężem przy jego realizacjach.
Płaskorzeźby pana Stanisława i nieukończona katedra
Drugim częstochowskim mistrzem, po którego śladach przemierzamy miasto pod Jasną Górą, jest Stanisław Łyszczarz, malarz, rzeźbiarz, ceramik, nauczyciel akademicki. Urodził się co prawda w Lichwinie koło Tuchowa (w 1930 roku), jednak po studiach, z dyplomem artysty plastyka w zakresie ceramicznego malarstwa architektonicznego zrobionym we Wrocławiu, osiadł w Częstochowie. Tutaj podjął pracę w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych, gdzie uczył malarstwa i ceramiki. Od 1980 prowadził pracownię malarstwa i rzeźby ceramicznej na Wydziale Wychowania Artystycznego Wyższej Szkoły Pedagogicznej (Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy im. Jana Długosza) w Częstochowie.
Przy alei Armii Krajowej możemy podziwiać dwie zachowane mozaiki Łyszczarza. Pierwsza, pod numerem 13/15, widnieje na budynku auli dawnej Wyższej Szkoły Nauczycielskiej i nosi tytuł „Drzewo mądrości”. Powstała w latach 1968–1969. Po tej samej stronie alei, kilkaset metrów dalej, znajduje się kolejna mozaika. Na bocznej ścianie hali sportowej, będącej częścią oddanego do użytku w 1970 roku Klubu „Politechnik” (al. Armii Krajowej 23/25), zdobieniem jest scena sportowa przedstawiająca dwie postaci z piłkami – to „Koszykarze”. Dużych rozmiarów mozaika Łyszczarza znajduje się również przy wejściu do Szkoły Podstawowej nr 21 przy ul. Sabinowskiej 7/9. Tematycznie nawiązuje do charakteru placówki – przedstawia nauczycielkę i grupy bawiących się dzieci. Przetrwanie tej mozaiki należy przypisać szczęściu, bowiem kilkanaście lat temu, podczas ocieplania budynku szkolnego, planowano ją po prostu… zakryć. Zapobiegł temu interwencyjny artykuł w dodatku częstochowskim „Gazety Wyborczej”. Na tym jednak nie koniec. Przenosimy się na al. Niepodległości 20/22, gdzie mieści się pływalnia projektu architekta Mirosława Leśniewskiego. Jedną z jej ścian zdobi sgraffito (technika wydrapanego tynku) Stanisława Łyszczarza w żółto-niebieskim kolorze. Istniała groźba, że wraz z termomodernizacją obiektu 2018 roku malowidło zniknie. Na szczęście po zakończeniu ocieplania udało się je wiernie odtworzyć trójce młodych artystów przy wsparciu żony i córki Stanisława Łyszczarza.
Niestety jest to rzadki przykład, kiedy udało się ocalić perełki PRL-u. Częstochowa nie eksponuje najpiękniejszych obiektów powstałych na jej terenie w tamtym czasie. Po modernizacji swój pierwotny charakter straciła choćby Komenda Miejska Policji w Częstochowie (tzw. „trójkąt”). Nie udało się zaadoptować Centrum Handlowego Merkury, które w latach 80. uchodziło za jeden z najnowocześniejszych budynków w centrum miasta. Merkurego kupiła amerykańska firma Polimeni, która chciała go przebudować na galerię handlową, zachowując jego oryginalny charakter. Kiedy jednak szybko otwarto w Częstochowie Galerię Jurajską, Amerykanie stracili zapał do swojej inwestycji. Dzisiaj Merkury, w którym mieści się Chińskie Centrum, szpeci aleję NMP. Kiedyś zachwycał nowoczesnością i świeżością, a dzisiaj jest największym straszydłem w alei Najświętszej Maryi Panny – podsumował status obiektu Romanek we wspomnianym artykule.
Rozgoryczenie budzi także sytuacja katedry Matki Bożej Królowej Apostołów. Budowa kościoła nigdy nie została ukończona, a zastosowane rozwiązania techniczne nie wytrzymują próby czasu, co sprawia, że świątynia w szybkim tempie niszczeje, a o jej istnieniu nie wie nawet większość częstochowian! Nic jednak dziwnego – do świątyni trudno jest dotrzeć, „zarośnięta” blokami, jest jakby ukryta czy wciśnięta gdzieś pomiędzy na siłę, niewidoczna z ulicy. Zamalowana częściowo na czerwono – nie za bardzo można zrozumieć czemu ma to służyć a przecież tenże kościół to przykład wybitnej architektury projektu Henryka Buszki i Aleksandra Franta – najbardziej znamienitego duetu w historii śląskiej architektury.
Częstochowa jest romantycznym miejscem, w którym można jeszcze wiele odkryć – poukrywane w parkach stare monumenty przypominające o dawnej swobodzie wizji artystycznej czy przemyślane budynki, które były projektowane przez architektów podpisanych z imienia i nazwiska – twierdzi artystka Joanna Ambroz urodzona w tym mieście, współautorka projektu „Częstochowa na plakacie”.
Z jednej więc strony pod Jasną Górą kryją się architektoniczne i plastyczne „cuda”, które zasługują na rozgłos. A z drugiej mamy nieudane modernizacje czy postawienie cennych obiektów na pastwę losu. Rozżalenie budzi, że w niezwykle kiepskim stanie jest BWA – nie można wejść na tarasy, wszystko niszczeje. Nieukończona katedra powszechnie uznawana jest za nieudaną, byle jak została zamalowana farbą i zapomniana, porzucona… Pod warstwą kurzu czy farby nie widzimy idei, które pomimo różnych ograniczeń czasów PRL-u, miały swój udział w postępie architektonicznym, przyczyniły się do jego rozkwitu. Nie rozwijamy ich, nie chronimy, niszczymy aż popadają w niebyt, przez nasze zobojętnienie bezpowrotnie tracą swoje walory unikatu.