Nostalgiczny moment po sezonie, kiedy wciąż jeszcze powoli opada kurz po pełnych zgiełku
wakacyjnych miesiącach, po kolejnych turnusach i niby marzy się o odpoczynku, spokoju, ale
ten spokój powoduje ucisk gdzieś w dołku, tęsknotę, czujemy się dziwnie nieswojo, bo zaszła
zmiana. Nie ma wczasowiczów ani kuracjuszy. Ucichł gwar rozmów, śmiech dzieci. Nie
dźwięczą już w kawiarni szklanki, gaśnie muzyka, ploteczki nie są już powtarzane z ust do
ust, nikt nie spaceruje, nie gra w ping ponga i kule bilardowe nie toczą się po stole, pozostają
w bezruchu. Jest cicho, spokojnie, czas snuje się wolno. Promienie słońca kładą się leniwie na
wodzie, w której od niechcenia odbijają się drzewa.
W takiej właśnie magicznej chwili odwiedziliśmy kameralny ośrodek wczasowy w
Stawiskach położony w sercu „Szwajcarii Kaszubskiej” nad Jeziorem Zakrzewie, na obrzeżu
Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego, wśród licznych jezior i stawów oraz terenów leśnych
idealnych na piesze czy rowerowe wycieczki. Miejsce wyjątkowe, które pozwala nam się
błyskawicznie przenieść w czasie i znaleźć nagle gdzieś na styku lat 70. i 90., by odpoczywać
w najlepsze w klimatycznych drewnianych domkach. Jednak to nie zupełnie ośrodek był
celem naszej kolejnej wyprawy a tamtejsza kawiarnia – ciekawa architektonicznie, z dziobem
wystającym w stronę jeziora, z balkonami z charakterystycznymi drewnianymi balustradami,
z salami z pięknymi kulistymi lampami i dużymi oknami, przez które można patrzeć bez
końca na wodę i zieleń. Minimalistyczna, zatrzymana w czasie, przesiąknięta wspomnieniami
kolejnych pokoleń.
Historia ośrodka wczasowego „Relax” zaczyna się w 1972 roku. Wtedy to właśnie kompleks
został zbudowany przez Gdańskie Budownictwo Komunalne i służył początkowo jako
miejsce wczasów dla pracowników firmy. Przez kolejne lata zmieniał właścicieli.
– Na początku lat 90. w wyniku reformy i przekształceń własnościowych majątku państwa
ówczesny wojewoda gdański Maciej Płażyński znając moje działania prospołeczne przekazał
ośrodek tworzącej się Gdańskiej Fundacji Dobroczynności w użytkowanie – opowiada nam
Bożena Grzywaczewska, prezeska fundacji, do której do dziś należy obiekt. – Przyświecała
temu idea wypracowania środków finansowych na cele społeczne. Przez pierwsze lata
ośrodek prowadził działalność komercyjną. Z uzyskanych przychodów finansowaliśmy różne
powstające organizacje pozarządowe. Jako pierwszy dofinansowany został przez nas Gdański
Telefon Zaufania. Jednak komercyjna działalność ośrodka nie dawała pełnej satysfakcji
obywatelskiej. I tak ze środków uzyskanych z działalności gospodarczej w 1994 roku
kupiliśmy w Kościerzynie dom, w którym utworzyliśmy dzienny Środowiskowy Dom
Samopomocy dla osób z niepełnosprawnościami, a w 1995 roku w jednym z budynków
kompleksu w Stawiskach otworzyliśmy Dom Pomocy Społecznej dla osób starych.
Przez 30 lat w Stawiskach odbyły się dziesiątki turnusów rehabilitacyjnych, warsztatów dla
liderów z Białorusi, Ukrainy i Litwy, obozów sportowych, zjazdów rodzinnych... Nie
brakowało i nie brakuje też ślubów, wesel. Wiele z osób do dzisiaj przyjeżdżających do
Stawisk na wypoczynek swoją przygodę z tym miejscem rozpoczynało w momencie, gdy
ośrodek powstał. I nic dziwnego – gdy raz się odwiedzi to miejsce, chce się do niego wracać.
Kawiarnia w tym ośrodku wypoczynkowo-rehabilitacyjnym w Stawiskach w szczególnym
momencie roku, po sezonie, wydała nam się idealną scenerią dla projektów, które
przesiąknięte są nostalgią, tęsknotą za latami 80. i 90. Żakiety, sukienki i bluzki z szaf mam
czy cioć można uznać za inspirację, która oczywiście zaczęła żyć własnym życiem, nie
brakuje w niej współczesnego ducha, charakterystycznego dla marki twistu, zabawy z
konwencją. Uwagę przyciąga też kolor – subtelnie zgaszona czerwień, która nie daje się
zaszufladkować i przypisać do określonego okresu czy stylu.